Boże Narodzenie – czyli dar Obecności

Boże Narodzenie – czyli dar Obecności

Ojciec Święty Jan Paweł II pisał w bulli ogłaszającej Jubileusz Wcielenia roku 2000: Narodzenie Jezusa w Betlejem nie jest faktem, który można uznać za zamkniętą przeszłość. Przed Nim staje bowiem cała ludzka historia: Jego obecność oświeca naszą teraźniejszość i przyszłość świata. Spotykając Chrystusa, każdy człowiek odkrywa tajemnicę własnego życia. Zanim wejdzie w światłość wiekuistą, widzi już teraz wszystkie sprawy, swoje i świata, z perspektywy Boga, który jest stałym mieszkańcem ziemi. Obecność Boga-Człowieka w ludzkim sercu jest bezpośrednim skutkiem Narodzenia Pańskiego.

Cud Narodzenia dla nas

Święta przemijają jak meteor. Czy zostanie w nas po nich stanowcze przekonanie, pewność mająca ciężar i powagę prawdy, że Bóg stał się Człowiekiem? Czy potrafimy z tym pierwszym przęsłem łączyć następne, które wynikają z niego z żelazną konsekwencją? Przecież ten sam Bóg Wcielony, który rodzi się z Maryi Dziewicy, zmartwychwstaje z krzyża i w cudzie „wcielenia eucharystycznego” trwa przez wieki, udostępniając każdemu człowiekowi dojście do cudu Nocy Betlejemskiej, dając mu możność doświadczenia tego cudu w sobie.

I oto trzeba dzisiaj zapytać: czy w takim świecie, w jakim żyjemy, jest możliwe życie prawdziwie chrześcijańskie bez takiej wiary? Wszelkie namiastki wiary rozsypują się w proch. Wielu wyznaje, że wierzy w Chrystusa, ale czy naprawdę wierzy, że Jezus z Nazaretu, narodzony w Betlejem, jest Bogiem Wszechmogącym, Stworzycielem nieba i ziemi, jak nam w dzień Bożego Narodzenia przypomina św. Jan Ewangelista: Na początku było Słowo i Bogiem było Słowo. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało?

I dalej trzeba konsekwentnie te pytania prowadzić: czy naprawdę wiemy, że cud Bożego Narodzenia dokonał się po to, aby Bóg był obecny w Hostii, a ta Obecność pragnie wciąż się przemieszczać z ołtarza do ludzkiego serca? To są sprawy, o których trzeba myśleć, kiedy stajemy w zadumie przed szopką w naszych domach i świątyniach.

Symbole świąteczne

Piękne są zwyczaje związane z Bożym Narodzeniem, pielęgnowane w polskich rodzinach. I choć niektórzy próbują zepchnąć je w sferę folkloru, w wielu domach przekazywany jest z pokolenia na pokolenie chrześcijański sens tych symboli. Rodzice wyjaśniają dzieciom, że ryba spożywana podczas wieczerzy wigilijnej przypomina znak, po którym w czasach prześladowań rozpoznawali się uczniowie Chrystusa: słowo „ryba”, po grecku ichthys, złożone jest z pierwszych liter słów czyli Jezus Chrystus Syn Boży Zbawiciel. Ozdobiona choinka oznacza równocześnie drzewo rajskie, przez które człowiek upadł, i drzewo krzyża, drzewo nowego raju, „na którym zawisło Zbawienie świata”, jakby drabina, po której człowiek wstępuje do nieba. Dary składane pod choinkę symbolizują ów największy Dar, jakim jest sam Nowonarodzony. A opłatek wigilijny wskazuje na Chleb Eucharystyczny, który trzeba przyjmować nie tylko w święta, ale każdej niedzieli. Bo Pan Jezus po to się narodził, by mieszkać w nas. Puste by to były święta, gdybyśmy przełamali się opłatkiem, który jest tylko znakiem, a nie przyjęli Obecnego w Chlebie Życia, który jest Rzeczywistością.

Dotykamy przyjścia Boga na świat

Uroczystość Narodzenia Pańskiego wprowadza naszą wiarę na drogę egzystencjalną: dotykamy nie prawdy teoretycznej, ale faktu przyjścia Boga na świat. Tak właśnie przekazuje Kościół wiarę katechumenom, czyli ludziom dorosłym, którzy proszą o chrzest. Nie wystarczy pouczyć ich o zasadach chrześcijańskiego życia, trzeba ich wtajemniczyć w znaczenie i sposób spotkania z Bogiem. Obrzędy chrztu dorosłych, rozłożone na etapy, są ściśle związane z rokiem liturgicznym. Już w Adwencie katechumeni wchodzą na tę drogę wtajemniczania, dowiadując się o Bogu, który – oczekiwany przez ludzkość – stał się dla wszystkich, a więc i dla nich, Człowiekiem. Na początku swej drogi do Kościoła spotykają Go w Dziecku, nad którym pochyla się Matka.

Święta, święta i po świętach

Mówimy czasem: „Święta, święta i po świętach”. Dziwimy się, że Boże Narodzenie trwa tak krótko, że za chwilę Kościół wkracza w zwyczajność, a potem szybko nadchodzi Wielki Post. Ale jest tak dlatego, że Chrystus narodził się w Betlejem dla odkupienia człowieka. Opuszczamy klimat Bożego Narodzenia, bo mamy pamiętać, po co ono jest: żeby Bóg-Człowiek mógł być rozpoznany przez ludzi, trzeba głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu i potrzebna jest Pascha, żeby Obecny w Hostii mocą śmierci i zmartwychwstania mógł pozostać z nami aż do skończenia świata.

Maryja jest naszym katechizmem

Bóg przychodzi dla ludzi, „opuszcza śliczne niebo”, bo ludzie potrzebują Boga, potrzebują zmiłowania, miłosierdzia, zbawienia. Nasze wszystko jest w Chrystusie. W Nim wyjaśnia się i odsłania przeszłość, w której dokonało się dwa tysiące lat temu Jego Wcielenie, i On ukazuje nam i gwarantuje przyszłość – a czyni jedno i drugie w teraźniejszości. Przedmiotem naszej wiary są cuda dokonywane „dla nas i dla naszego zbawienia” w sakramentach świętych. To właśnie są cuda największe na świecie. Kto je pozna, ten śpiewa Bogu Magnificat – hymn uwielbienia i dziękczynienia.
Te wielkie dzieła Boga uobecniają się w ukryciu, w ciszy i pokorze ludzkich serc. Uczy nas tego Matka Jezusowa. To Ona, Bogarodzica Dziewica, jest naszym „katechizmem”, z którego poznajemy sposób, jak zbliżać się do Boga. Obecna przy Synu w tylu sanktuariach naszej Ojczyzny, Europy i wszystkich kontynentów, jest Maryja Matką Kościoła, a w nim Matką rodzin, małych Kościołów domowych. Dając światu Jezusa, jest dla każdego człowieka Matką o szerokim sercu, która mówi: Czyńcie wszystko, co wam powie Syn. I tak ma być.

bp Wacław J. Świerzawski
www.katolik.pl