…dałby Bóg

…dałby Bóg

     Pewien wieśniak, podczas żniw, po całodziennej pracy w polu powrócił do domu. Powiedział do żony:
     – Jutro w południe na pewno skończę żąć.
     A ta dobra kobieta odrzekła:
     – Powinieneś dodać: „Dałby Bóg”, bo przecież wiesz, że ludzka wola się nie liczy.
     – Zapewniam cię, małżonko, że ani Bóg, ani diabeł nie zdołają mi przeszkodzić w skończeniu pracy w południe.
     Następnego ranka, o świcie, idąc na pole, wieśniak natknął się na orszak towarzyszący sułtanowi. Jeden z jeźdźców zatrzymał chłopa i powiedział doń:
     – Dobry człowieku, nakazuję ci poprowadzić nas na tę górę, którą widzisz tam, w głębi doliny. Sułtan powinien tam stanąć przed zachodem słońca, a my nie znamy drogi.
     Wieśniak nie mógł odmówić.
     Wrócił dopiero późnym wieczorem. Zapukał do swoich drzwi.
     – Kto idzie o tak późnej porze? – zapytała żona
     – To ja, twój mąż, dałby Bóg. Otwórz mi, dałby Bóg, bo chcę się położyć i spać, dałby Bóg.


Pier d’Aubrigy