Jest jakiś problem?

Jest jakiś problem?

    Pracowałem spokojnie w domu przy moim biurku, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. W takich przypadkach zawsze zrzędziłem, ale tym razem poszedłem otworzyć, mówiąc sobie, że mógłby to być listonosz. Nie był to jednak on, lecz ktoś, kto powiedział do mnie:
     – Czy pozwoli pan, że wejdę na chwilę? Jestem Bóg.
     – Co za radość Cię poznać – powiedziałem do Niego. – Od dawna słyszę o Tobie, to wielka rzecz spotkać Ciebie. Jestem zresztą w trakcie pisania artykułu o Tobie i męczyłem się tym okropnie. Może mógłbyś mi pomóc?
     – Być może, ale niech pan zbytnio na to nie liczy. Ja i literatura… wie pan…
     Zaprosiłem mojego wspaniałego Gościa, aby zajął miejsce w fotelu. On wolał krzesło wyplatane słomą: musiało mu coś przypominać.
     – Siedzisz często w kącie? – zapytałem Go.
     – Jestem tam zawsze – powiedział. – Jestem Bogiem, więc jak mówił Tomasz z Akwinu, jestem wszędzie. Jednak przez większość czasu Mnie nie widać.
     – Trzeba przyznać, że nie czynisz zbyt wiele, aby zwrócić na siebie uwagę – powiedziałem do Niego. – Od czasu do czasu jakiś cud; to nie kosztuje Cię wiele. Mógłbyś zorganizować wielką kampanię, tak jak się to często robi obecnie.
     – Wie pan, nie wiem dokładnie, czego mógłbym oczekiwać od tego rodzaju akcji. Poza tym handel budzi we mnie złe wspomnienia. Zostałem sprzedany za trzydzieści srebrników. Jeśli chodzi o cuda, to czynię je każdego dnia, ale ludzie są tak zagonieni, że wcale ich nie zauważają. Kiedy spędza się czas na podróżowaniu samochodem i mknie się z prędkością 150 km na godzinę, nie widzi się kwiatów rosnących przy drodze. Trzeba wybierać…
     Bóg miał rację: jest tu pewien problem…

Gilbert Le Mouel