Morderstwo w Akademiku – Obrzydliwiec na tropie – odc. 4

Morderstwo w Akademiku – Obrzydliwiec na tropie – odc. 4

W POPRZEDNICH ODCINKACH:
Konrad – zwany Obrzydliwcem – zrywa z Dorotą, zauroczony Kleopatrą. Nazajutrz Agnieszka znajduje pod prysznicem zwłoki Obrzydliwca, który okazuje się jednak żyć, pobity tępym narzędziem, oszołomiony końską dawką LSD i podduszony wężem od prysznica. W tajemniczy sposób znika hydraulik, Pan Kaziu, który wymieniał wąż w łazience Konrada. Kleopatra oskarża o próbę morderstwa Dorotę, nie chce jednak potwierdzić tego publicznie, bojąc się Obrzydliwca.

Prokurator niezmiernie się zdziwił, że osoba Konrada K. grozi śmiercią tak wielu studentom, podczas gdy to on sam występuje w charakterze ofiary. Ale o nic nie pytał.
Tymczasem Kleopatra opowiedziała wszystko, co zdarzyło się między Dorotą a Obrzydliwcem, oczywiście skrzętnie pomijając w tym wszystkim rolę swej skromnej osoby.
Po natychmiastowym przesłuchaniu Doroty, okazało się, że nie ma ona żadnego alibi. Nikt bowiem nie mógł poświadczyć, że w czasie przestępstwa doszczętnie zalewała łzami poduszkę po rozstaniu z Obrzydliwcem. Sprawa robiła się coraz bardziej paskudna i prokurator, choć w głębi duszy nie wierzył w jej winę, z westchnieniem zakwalifikował ją jako jedną z podejrzanych…

* * *
Obrzydliwiec wyglądał paskudnie. Przesłuchujący go gliniarz i prokurator skorzystali z chwilowego polepszenia jego stanu zdrowia i teraz na żywo podziwiali trupią bladość, na której pięknym fioletem zaznaczał się pokaźnych rozmiarów siniak, oraz niespotykane ubarwienie szyi pozostałość po naszyjniku z gumowego węża.
Owszem, mógł mówić i czynił to nawet ochoczo, oczywiście na ile pozwalał mu na to stan gardziołka. Jakość jego wypowiedzi pozostawiała jednak jeszcze wiele do życzenia. Z tego co usłyszeli, prokurator sklecił i podyktował Topoli następującą historyjkę:  Późnym wieczorem Obrzydliwiec udał się do Kleopatry, by się wypłakać po zerwaniu z Dorotą. Kleopatra z litości zaparzyła mu melisy i przez cala noc usiłowała ukoić jego rozkołatanie nerwy. Szło jej całkiem nieźle i gdy w końcu Obrzydliwiec zbierał się ku wyjściu, był w tak świetnym humorze, że wszystko wokół niego tańczyło, skakało, a kolory zataczały wielkie kręgi, promieniując i otulając go jak kołderką.
Szedł tak z ósmego piętra, a każdy schodek płaszczył się przed nim. Gdy znalazł się u siebie, jego zachwyt nad światem sięgnął zenitu Wszedł do łazienki i postanowił jeszcze zażyć kąpieli w tej cudownej fontannie, która przez noc wyrosła pod ich prysznicem…
Potem już nic nie pamiętał. Obudził się wczoraj po południu i zamiast amorków na marmurowej fontannie, ujrzał pielęgniarkę wbijającą w niego wielką igłę.
No tak powiedział smętnie prokurator wszystko sie zgadza.
Naprawdę tak było? – ucieszył się Obrzydliwiec – mamy fontannę w łazience?
Prokurator pokiwał z politowaniem głową i zaczął wyjaśniać Obrzydliwcowi genezę jego widziadeł. Okazało się, że schodząc od Kleopatry, znajdował się już w stanie „po użyciu”, a to co mu się przytrafiło to „trip” stan wywołany dużą dawką tzw. kwasu, czyli LSD. Stąd te wszystkie kolory, błogość i fontanny. A, właśnie, co do fontanny… To co ujrzał w łazience, to prysznic z urwanym wężem, który po odkręceniu kurka dał tak imponujący efekt.
– I tylko tyle? – Obrzydliwiec był wyraźnie rozczarowany.
W momencie, gdy zachwycał się wyimaginowanym pięknem, ktoś zdrowo przyłożył mu w głowę, a potem próbował udusić, używając do tego węża od prysznica. Tego już nie pamiętał, ale nic dziwnego.
Prokuratora zastanawiało tyłko jedno: dlaczego Obrzydliwiec był na tripie, skoro przysięgał, że nigdy w życiu nie brał narkotyków?
Kierowany przeczuciem, udał się z powrotem do akademika i kolejny raz wezwał na przesłuchanie Kleopatrę.
– Gdzie była pani w czasie, gdy popełniono przestępstwo? – spytał po raz setny.
– W moim pokoju, z Obrzydliwcem. On może to potwierdzić.
– Potwierdził.
No – piękne oblicze Kleopatry rozjaśniło się uśmiechem.
– Ale to było przed popełnieniem przestępstwa. A w jego chwili? Tuż po wyjściu Konrada?
– Byłam w swoim pokoju.
Fakt ten potwierdziły mieszkanki pokoju Kleopatry i prokurator poczuł, jak grunt wymyka mu się spod nóg. Nagle coś sobie przypomniał.
– Czy może pani opowiedzieć, jak się zachowywał Konrad zaraz gdy przyszedł?
Och, był załamany. Wie pan – Ta wydra…
Dobrze – przerwał jej prokurator to wiemy. Podobno dawała mu pani jakieś tabletki. Co to było?
– Proszki od bólu głowy – spokojnie odparła Kleopatra.
Hm,obawiam się, że będziemy musieli przeszukać pani pokój.
Oczywiście odparła z godnością Kleopatra. Ale wyniki przeszukania dały efekt jedynie w postaci papierka tabletek z krzyżykiem. Wszystko wskazywało na to, że Kleopatra jest czysta jak łza. Tylko kto napasł Obrzydliwca LSD?

Katarzyna Stępień