Przygoda na pustyni

Przygoda na pustyni

     Pewien człowiek zabłądził na pustyni i od dwóch dni wędrował wśród nie kończących się, rozgrzanych słońcem piachów. Był już u kresu sił.
     Niespodziewanie ujrzał przed sobą sprzedawcę krawatów. Nie miał on przy sobie nic innego – jedynie mnóstwo krawatów. I natychmiast próbował sprzedać jeden z nich człowiekowi umierającemu z pragnienia. Wyczerpanemu i spragnionemu wędrowcy handlarz wydał się szalony:
     Czyż ktoś przy zdrowych zmysłach próbowałby sprzedać krawat człowiekowi łaknącemu jedynie wody?
     Sprzedawca wzruszył obojętnie ramionami i ruszył w dalszą drogę.
     Przed zapadnięciem zmroku znużony wędrowiec,już z wielkim trudem poruszający zbolałymi nogami, uniósł głowę i osłupiał: znajdował się przed elegancką restauracją, obok której stał szereg samochodów! Budynek był okazały, a dookoła niego rozciągała się pustynia.
     Z trudem dowlókł się do drzwi restauracji i prawie mdlejąc z pragnienia wyszeptał:
     – Litości, wody!
     – Przykro mi, proszę pana, – rzekł ze współczuciem uprzejmy szwajcar – nie przyjmujemy gości bez krawatów.

Są osoby przemierzające pustynię swego życia
z ogromnym pragnieniem przyjemnych doznań.
Za głupców uważają tych, którzy chcą ich zapoznań z Ewangelią.
Jest to posłanie zbyt zaskakujące dla ich pustyni!
Lecz kiedy zapragną wejść do „Hotelu Pana”, zostanie im powiedziane:

„Przykro mi, tutaj nie można wstąpić bez odnowionego serca”.

Bruno Ferrero