Sumienie na rozdrożu

Sumienie na rozdrożu

Warto zatrzymać się chwilę na stwierdzeniu „głos rozumu”. Pozwala nam ono jednoznacznie oddzielić od sumienia kwestię naszych emocji i uczuć, które łatwo z nim pomylić. Uczucia i emocje opisują nasz nastrój. Mówimy: „Czuję się świetnie” lub „Czuję się podle, jest mi źle”. Zdarza się, że po jakimś niegodziwym postępku wpadamy w zły nastrój (mówimy wtedy o wyrzutach sumienia). Jednak tak wcale być nie musi. Równie dobrze można odczuwać radość, popełniając świństwo lub być smutnym, czyniąc dobro. Emocje są zmienne i niestałe, nie zależą od nas i nie mamy na nie wpływu. Opieranie swego osądu dobra i zła tylko na emocjach i uczuciach jest budowaniem na piasku. Tego nie chcemy, bo pamiętamy, że tak budowany dom w przypowieści Jezusa runął.

Człowiek

Podstawowa zasada działania sumienia („Czyń dobrze, unikaj zła”) czasem bywa nazwana prasumieniem. Pojawia się jednak pytanie, na ile owa zdolność jest wrodzona, a na ile wyuczona? Dotykamy ważnego problemu: sumienie musi być formowane, i to od samego dzieciństwa. Małe dzieci w swoich wyborach nie kierują się jeszcze dojrzałym osądem. Motorem ich decyzji staje się albo przyjemność, albo autorytet osób starszych, formułujący zakaz lub nakaz. Oczywiście, nie jest to motywacja w pełni dojrzała. Brak działania wychowawczego może doprowadzić do utrwalenia się schematu myślenia: „Dobre jest to, co dla mnie przyjemne”. Inna wersja takiej motywacji to zasada korzyści („Dobre jest to, co przynosi korzyść”) lub też braku konsekwencji („Działaj tak, by nie dać się złapać”). Jeśli taki sposób wartościowania utrwali się, mówimy o sumieniu niedojrzałym.

Autorytet odgrywa ogromną rolę w formowaniu sumienia, jednak w pewnym momencie po prostu przestaje wystarczać. Człowiek odczuwa potrzebę posiadania własnego systemu wartości oraz poczucia, że sam podejmuje swoje decyzje i za nie odpowiada. Dążenie do prawdy i poszukiwanie jej jest mocno wpisane w ludzką naturę.

Sanktuarium

Trzeba jednak bardzo mocno podkreślić: sumienie odczytuje prawdę, ale jej nie tworzy. Nie jest najwyższą, nieomylną wyrocznią. Sądzi ludzkie czyny – ale samo również jest sądzone. Kto jest sędzią sumienia? Ten, kto jest Źródłem wszelkiej prawdy – sam Bóg. To jego Słowo jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca (por. Hbr 4, 12). W tym miejscu warto odwołać się do sformułowania Soboru Watykańskiego II, które mówi, iż sumienie to „najtajniejszy ośrodek i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa” (KDK 16). Ta definicja jest dopełnieniem poprzedniej. Pierwsza ujmowała rzeczywistość sumienia od strony człowieka. Druga wprowadza w działanie sumienia także głos Boga. Te dwie rzeczywistości – Boża i ludzka – w działaniu sumienia przenikają się i uzupełniają. Sumienie jest głosem LUDZKIEGO rozumu, ale to Bóg dostarcza światła. Pomocą w kształtowaniu prawego sumienia będzie zatem sięganie po Słowo Boże, częsta spowiedź i codzienny rachunek sumienia, jak również modlitwa i postawa pokory.

Zagłuszyć lub wypaczyć

Sumienie można też zagłuszyć. Jak? Użyjmy prostego przykładu: jeśli trzymamy w ręce kompas, on zawsze będzie pokazywał północ. Jednak to nie kompas decyduje, w którą stronę pójdziemy, ale człowiek. Może zignorować wskazania przyrządu i wybrać niewłaściwy kierunek. Jeśli raz, drugi, trzeci, łamiemy swe sumienie, postępując wbrew jego podpowiedziom, wówczas zaczynają działać w nas mechanizmy obronne, pomagające uzasadnić nasze czyny. Powielanie tego zachowania prowadzi do wykrzywienia sumienia.

Takie wypaczone sumienie, poza wspomnianym już sumieniem niedojrzałym, może mieć kilka postaci.

Sumienie błędne (choć raczej mówi się o błędnym sądzie sumienia, niewiedzy co do jakiejś normy lub powinności) – taka niewiedza może być zawiniona lub niezawiniona. Jeśli człowiek nie dba o poszukiwanie prawdy, nie kształtuje w sobie wrażliwości, nie sięga po Pismo Święte czy nauczanie Kościoła – wówczas możemy mówić o niewiedzy zawinionej, która nie jest usprawiedliwieniem popełnionego zła. Inaczej ma się sprawa w wypadku niewiedzy niezawinionej.

Sumienie szerokie (laksystyczne, nieczułe, zatwardziałe, martwe) – właściwie już same określenia charakteryzują istotę problemu. Jest to sumienie zakłamane i zdeprawowane przez zło, którego nie widzi i nie jest w stanie nazwać. Prowadzi do totalnej znieczulicy, braku refleksji, zaniku wrażliwości na zło. Jednocześnie człowiek przekonany jest o własnej bezgrzeszności i że „wszystko jest w porządku” (patrz opowiadanie „Zapomniany Dekalog”).

Skrupulanci i faryzeusze

Sumienie wąskie (skrupulanckie) – dostrzega grzech nawet tam, gdzie go obiektywnie nie ma. Skrupulant żyje w ciągłym lęku przed grzechem, niepokoju, nie umie cieszyć się życiem. Ciągle analizuje swe postępowanie, często też wraca do grzechów z przeszłości (nawet tych, które już zostały odpuszczone).

Sumienie powikłane – to skrajny przypadek sumienia skrupulanckiego. Człowiek mający takie sumienie praktycznie nie jest w stanie podjąć żadnej decyzji, stale przeżywa wahanie i lęk przed wyborem.

Wreszcie należy wymienić sumienie faryzejskie. Ma ono dwie cechy. Pierwsza to posiadanie różnych miar oceny dla siebie i innych. Mechanizm działania tego rodzaju sumienia opisał Jezus, gdy wyrzucał faryzeuszom, że widzą źdźbło w oku swego brata, a nie widzą belki we własnym. Ten typ sumienia potrafi też odwrócić porządek wartości: bagatelizować sprawy ważne, zaś przywiązywać wielką wagę do nieistotnych.

Wypaczone sumienie można oczywiście naprostować, jednak wymaga to ogromnej pracy. Potrzebny jest często bodziec (zwykle bolesny), który „otworzy oczy” i stanie się początkiem nawrócenia i dążenia do prawdy. Runięcie wznoszonych długie nieraz lata iluzji na swój temat bywa zazwyczaj mało przyjemne, jest to jednak ból zbawienny.

Na zakończenie jeszcze jedna kwestia: nie jest prosto uformować i zachować prawe sumienie. Jeszcze trudniej żyć zgodnie z jego wskazaniami. Wymaga to nieraz poświęcenia, rezygnacji z własnej korzyści lub przyjemności; czasem wręcz heroizmu. Nagrodą za to jest zachowanie własnego człowieczeństwa i poczucia godności na ziemi, zaś w momencie sądu Bożego – zaproszenie do radości zbawionych.
Co to znaczy „czuwam”?

To znaczy, że staram się być człowiekiem sumienia. Że tego sumienia nie zagłuszam i nie zniekształcam. Nazywam po imieniu dobro i zło, a nie zamazuję. Wypracowuję w sobie dobro, a ze zła staram się poprawiać, przezwyciężając je w sobie. To taka bardzo podstawowa sprawa, której nigdy nie można pomniejszać, zepchnąć na dalszy plan. Nie. Nie! Ona jest wszędzie i zawsze pierwszoplanowa. Jest zaś tym ważniejsza, im więcej okoliczności zdaje się sprzyjać temu, abyśmy tolerowali zło, abyśmy się łatwo z niego rozgrzeszali. Zwłaszcza, jeżeli tak postępują inni.

Jan Paweł II, Apel Jasnogórski, 18 czerwca 1983 r. Grzechowe liczydło?

Rachunek sumienia to coś więcej niż proste przypomnienie sobie grzechów popełnionych od ostatniej spowiedzi.  

To stanięcie w prawdzie wobec Boga, zbadanie swojego życia, postaw i zachowań w świetle Bożej woli. To uświadomienie sobie popełnionego zła, ale też przyjęcie z wdzięcznością dobra, które w nas i w naszym życiu się dokonało. Dlatego też rachunek sumienia musi być ściśle powiązany z modlitwą osobistą i z niej wypływać. Bez modlitwy może przerodzić się w czysto ludzkie dążenie do doskonałości, psychoterapię albo jałową praktykę. Z kolei modlitwa bez rachunku sumienia niesie niebezpieczeństwo oddzielenia jej od życia i stwo­rzenia sobie fałszywego wyobrażenia na swój temat.

Dobrze rozumiany rachunek sumienia otwiera nasze oczy przede wszystkim na miłość Boga. Popycha do wdzięczności, dziękczynienia, pomaga zachować radość życia. Jeśli skupimy się tylko na widzeniu naszych grzechów, mamy duże szanse na dołączenie do kategorii ludzi nieczułych na dobro i piękno, którym z ogromną trudnością przechodzi przez gardło jakakolwiek pochwała. Świetnie za to widzą najmniejszy nawet mankament i z lubością oddają się krytyce. Taka postawa ma niewiele wspólnego z chrześcijaństwem.
Rachunek sumienia wg św. Ignacego Loyoli

składa się z pięciu punktów

I. Dziękować Bogu, Panu naszemu, za otrzymane dobrodziejstwa.

Chodzi o to, aby nie koncentrować się tylko na swoich błędach, pomyłkach i upadkach. Stanięcie twarzą w twarz z własną słabością i grzesznością może doprowadzać do samoponiżenia, poczucia własnej bezwartościowości i bezcelowości swoich wysiłków. Ponadto jeśli nie nauczymy się dostrzegać w sobie dobra, a jedynie zło, będziemy w ten sam sposób patrzeć na innych. Dlatego na początku rachunku sumienia skupiamy się na dobru, jakie otrzymaliśmy od Pana Boga.

Ten punkt, w myśl zaleceń św. Ignacego, powinien zająć aż dwie trzecie całego czasu, przeznaczonego na rachunek sumienia!

II. Prosić o laskę poznania grzechów i odrzucenia ich precz.

Poznanie własnych grzechów jest łaską. Rachunek sumienia nie może ograniczyć się tylko do psychologicznych metod poznania siebie. Chodzi o to, by patrzeć na siebie oczami Boga oraz o zbadanie uczuć, które towarzyszyły naszym czynom i ich motywacji (często ukrytych i nie do końca uświadomionych). Dlatego trzeba się zwrócić do Ducha Świętego z prośbą o Boże światło.

III. Żądać od duszy swojej zdania sprawy od godziny wstania aż do chwili obecnego rachunku. Czynić to, przechodząc godzinę po godzinie lub jedną porę dnia po drugiej; a najpierw co do myśli, potem co do słów, wreszcie co do uczynków.

Św. Ignacy zalecał, by rachunek sumienia robić codziennie. Ponieważ przygotowanie do sakramentu pokuty obejmuje nieco dłuższy okres, warto pomóc sobie pytaniami, które przywołają różne momenty naszego życia. Punktem wyjścia mogą być przykazania miłości, przykazania Boże i kościelne. Można też przyglądać się swojemu zachowaniu w miejscach, gdzie przebywamy.

IV. Prosić Pana Boga o przebaczenie win.

Żal za grzechy jest logicznym następstwem porównania wielkiej miłości Pana Boga do nas

z naszą niewdzięcznością i grzesznością. To ból duszy wynikający z tego, że obraziliśmy Kogoś, kto bardzo nas kocha i chce naszego dobra. Żalu za grzechy nie można mylić z emocjami lub uczuciami. One mogą się pojawić, ale nie stanowią o jego wartości, a czasem nawet mogą być zwodnicze.

V. Postanowić poprawę przy Jego łasce.

Ten punkt to obietnica nawrócenia. To zwrócenie się z nadzieją ku przyszłości. Źródłem naszej nadziei jest głęboka wiara w działanie Ducha Świętego w naszym życiu. Ta nadzieja powinna trwać w nas, mimo naszych błędów i słabości.

Przy podejmowaniu postanowienia poprawy warto zadać sobie pytanie: Który mój grzech powtarza się najczęściej? Który najbardziej mnie boli i chciałbym się go pozbyć? Jakie są jego przyczyny? Dlaczego go popełniam?

Warto też zapytać się o swoje motywacje i kryteria wszelkich decyzji. Zobaczmy również nasze przyzwyczajenia i przywiązania do grzechów lub wad, nasze lęki, brak zaufania wobec Pana Boga.

Odmówić Ojcze nasz (CD 43).

Ks. Andrzej Adamski
www.echokatolickie.pl