Damian zawsze uważał się za najsłabsze ogniwo całej struktury jego znajomych. To własciwie oni pracowali na jego potęgę i autorytet, nie dostrzegał nigdy tego, jak wiele sam osiągnął. Zawsze się przekreślał, nie potrafił uwierzyć w siebie i był nękany przez wiele złych rzeczy. Widział więcej niż inni, widział anioły. Bał się ich, bo były to upadłe anioły, demony, wysłannicy z głębin piekła. Nigdy nie zobaczył czystego anioła.
Pewnego razu Damian będąc w górach usiadł sam na łące. Oglądał, podziwiał piękno szczytów górskich. Gdy tak adorował szczyty wokół siebie, usłyszał głos, wołający: „Bądź jak ta góra!”
Rozejrzał się dookoła, ale nic nie zobaczył. Mruknął tylko pod nosem „Nie rozumiem…”
Po chwili usłyszał jeszcze wyraźniej ten sam głos krzyczący: „Żaden człowiek nie ruszy tej góry choćby nawet bardzo chciał. A gdy zechce ją zburzyć, staną inni ludzie w jej obronie. Bądź jak ta góra, nie daj się tknąć!”
Damian wciąż nie wiedział o co chodzi. Szedł więc dalej wzdłuż szlaku. Idąc kopał kamyk po ścieżce, nagle ujrzał coś dziwnego.
Przeniósł się w jednej chwili do świata, rozdzielonego na dwie części. Stał po środku. Z lewej swojej strony zobaczył ciemność, która pochłaniała wszystko, jedynie jej własna armia potrafiła z niej wyjść. Wielki i potężny demon w czarnej zbroi, z zakrwawionym mieczem wyłonil się z ciemności i próbował uderzyć Damiana. Jednak z prawej Jego strony biła wielka światłość, która sprawiała wrażenie bardzo ciepłej. Mimo iż jej blask był potężny, nie oślepiał, a wręcz przeciwnie, Damian widział o wiele więcej niż mógłby się spodziewać.
Ze światłości wybiegł mały anioł z twarzą dziecka. Był naprawdę lichy w porównaniu z demonem ciemności. Uśmiechnął się do Damiana i powiedział: „Teraz powiedz, którą stronę wybierasz?”. Damian spojrzał na demona ciemności i zorientował się, że jego miecz wcale nie jest skierowany w stronę Damiana, a w stronę światłości. Przestał się bać, zaczął się zastanawiać. „O co chodzi?” – myślał cały czas. Nagle ze światłości odezwał się ciepły głos mówiący: „toczę teraz walkę o Ciebie z ciemnością”. Ceną jest Twoja dusza, Twoje życie. Jej los, wynik tej walki zależy teraz od Ciebie. Powiedz, po czyjej staniesz stronie? Nie możesz cały czas stać na środku!”. Damian już wiedział o co chodzi. „Odrzucam całe zło, cały syf przeszłości, ciskam nim jak kamykiem w niezmąconą taflę wody, by poruszyć siebie i świat!”
Ta zmiana poruszyła Damiana, stanął po stronie jasności, która rozświetliła nagle ciemność. Teraz jednak światłość stała się zbyt jasna, oślepiając na chwilę Damiana. Po krótkiej chwili Damian otworzył oczy, spojrzał w prawo… Nie było już jasności, było jezioro, na którego tafli rozchodziły się kręgi falując i poruszając delikatnie powierchnią wody w jeziorku. Damian usiadł, podziwiał piękno szczytów gór wokół niego. Ta adorację przeszkodził mu wyraźny głos, krzyczący: „Bądź jak ta góra! Wybrałeś swoje miejsce, trwaj w nim!”
A fundamentem góry zawsze jest modlitwa i wiara. Im mocniejsze i głębsze, tym stabilniejsza góra. Ty też bądź jak góra, życzę Ci tego z całego serca!
Wojciech