Święty znalazł się w pobliżu miasta i układał się właśnie pod drzewem na noc, kiedy jakiś człowiek przybiegł doń i powiedział:
– Kamień! Kamień! Daj mi drogi kamień!
– Jaki kamień? – spytał święty.
– Minionej nocy, we śnie, ukazał mi się Pan i powiedział, że jeśli pójdę na peryferie miasteczka o zmroku, znajdę świętego, który da mi drogi kamień, a ten uczyni mnie na zawsze bogatym.
Święty spojrzał do torby i wyciągnął z niej jakiś kamień.
– Pewnie chodzi o ten tu – powiedział, podając mężczyźnie kamień. – Znalazłem go na ścieżce w lesie, parę dni temu. Oczywiście, możesz go wziąć.
Człowiek patrzył na kamień w zachwycie. Był to diament, wielki prawie tak, jak jajo. Wziął go i poszedł sobie.
Całą noc wiercił się na posłaniu, nie mogąc zasnąć.
Następnego dnia, o świcie, obudził świętego i powiedział:
– Daj mi bogactwo, jakie pozwala ci tak łatwo pozbyć się drogocennego diamentu.
cyt. w: „Mondo Erre”, 5 maja 1987