Rekolekcje rozpoczęły się w środę wieczorem, gdy wszyscy ich uczestnicy zjechali się nareszcie do salwatoriańskiego Domu Ojca Jordana w Węgorzewie. Zebrane osoby pochodziły z całej Polski: od Warszawy i Wrocławia, przez Trzebnicę, aż po, udzielającego nam gościny, Węgorzewa. I pomyśleć, że taka różnorodność zamknęła się w grupie zaledwie… dziesięciu osób! Takie kameralne grono mogło zaniepokoić niektórych, jednak dzięki świetnej atmosferze panującej wśród nas, a także wspaniałej organizacji, którą zawdzięczamy w szczególności księdzu Tomaszowi, a także animatorom prowadzącym nasze spotkania w pięcioosobowych grupach, na które zostaliśmy podzieleni: Asi, Karolowi, Jowicie i Marysi, wszelkie obawy zostały niebawem rozwiane.
Szybko złapaliśmy rytm każdego dnia naszych rekolekcji; niemal codziennie poświęcaliśmy czas na: liturgię godzin, mszę świętą, konferencję, wspólne z innymi, bądź też z samym sobą rozważanie słów Pisma Świętego… Jednak każdego dnia znajdowaliśmy również czas na zwyczajne bycie razem: to w refektarzu, przy kawie, herbacie, czy jakiejś słodkiej przekąsce, to nad jeziorem, pływając na kajakach, bądź po prostu wieczorem w naszych pokojach.
Mimo przeżywania każdego dnia w pewien sposób cyklicznie, dzięki czemu mogliśmy codziennie postępować o krok naprzód w odpowiadaniu na nurtujące nas pytania, lub po prosu być coraz bliżej Pana Boga, nie popadaliśmy ani trochę w rutynę. Każdy dzień był ubogacany dużą dawką dobrego humoru i lepszym poznaniem siebie, a także okazyjnymi wydarzeniami, jak choćby wycieczka do bazyliki w Świętej Lipce i Wilczego Szańca w Gierłoży.
Nic więc dziwnego, że w prost ze łzami w oczach żegnaliśmy się ze sobą i okresem rekolekcji, tego rześkiego, czwartkowego poranka, gdy wsiadaliśmy do autokaru, by udać się do swoich domów.
Takie rekolekcje, na przykład w przyszłym roku polecam każdemu, kto ma jakieś wątpliwości, lub szuka odpowiedzi na pytania, chociażby dotyczące jego stosunku z Bogiem, bądź po prostu chciałby pogłębiać i rozwijać swoje życie w wierze. Przy okazji wspólnego dzielenia się doświadczeniami pod koniec rekolekcji, mogliśmy się przekonać, że, chyba każdy z nas, czy to przybył tu z jakimś zamysłem wykorzystania tego czasu, czy też po prostu chciał w ten właśnie sposób przeżyć zakończenie wakacji, otrzymał pewien bardzo osobisty, indywidualny prezent, widoczny i zrozumiały tylko dla niego samego przejaw miłości Bożej. Tej właśnie miłości, której wszyscy mamy być świadkami.
Dziękujemy Kubie za przygotowanie artykułu