Jak się nie zgubić

Jak się nie zgubić

Takim drogowskazem jest wiara. Wielu „usłyszało głos Boga być może tylko jako lekki szmer”, bo Bóg się nigdy nie narzuca siłą i nie łamie wolności wyboru danej człowiekowi. Zgoda na wiarę „ożywia młodych i otwiera im oczy na wyzwania świata, w którym żyją, z jego ograniczeniami i jego możliwościami”. Zaczynają widzieć „powierzchowność, konsumeryzm i hedonizm, wiele banalności w przeżywaniu płciowości, wielki niedostatek solidarności, wielkie zepsucie”. Poza marną jakością mainstreamowej kultury na młodych czekają trudności natury społecznej: wojny, prześladowania za wiarę, sprawiedliwość „podporządkowywana interesom egoistycznym, materialnym i ideologicznym”, bezrobocie lub niepewna praca, uzależnienia.

Papież przyjechał, aby ich mimo to wezwać: „niech nic i nikt nie odbierze wam pokoju, nie wstydźcie się Pana. On bez zastrzeżeń stał się jednym z nas i doświadczył naszych niepokojów, aby zanieść je Bogu i w ten sposób nas zbawił”. Wbrew temu, co można było obserwować na madryckich ulicach, powiedział, że ufa głębokim w Hiszpanii korzeniom chrześcijańskim, „bardzo płodnym w ciągu wieków”. Wpisuje się to w nauczanie Benedykta XVI z kilku ostatnich pielgrzymek, podczas których mówił o dobroczynnej dla Europy roli dziedzictwa chrześcijańskich idei i instytucji. Papież zachęca wręcz, by korzystać z nich, nawet nie przyjmując wiary.

Benedykt XVI mówił, że „słowa Jezusa powinny dotrzeć do serca, zakorzenić się w nim i kształtować całe życie”. Słowa te warto przyjąć o tyle, że pochodzą od „Mistrza, który naucza nie tego, czego się nauczył od innych, ale tego, kim On sam jest”; ożywiają one ludzkie istnienie, upodabniając nas do Niego samego. Kiedy jesteśmy „ubogimi w duchu, łaknącymi sprawiedliwości, miłosiernymi, czystego serca, miłującymi pokój”, zaprzyjaźniamy się z Chrystusem. A idąc obok Niego, nie zgubimy się pośród „własnych ślepych i egoistycznych popędów” albo „propozycji, które pochlebiają, ale są interesowne, kłamliwe i niestałe, pozostawiając za sobą pustkę i frustrację”.

Zakorzenienie w Chrystusie, które można porównać do budowania domu na litej skale, gwarantuje, że nigdy nie zginie w człowieku pragnienie przekraczania przeciętności — nauczał Papież. Zdarza się jednak, że człowiek sam dla siebie chce być punktem odniesienia i fundamentem swoich planów — i wtedy dochodzi do wypaczeń: sam decyduje, co jest prawdą i dobrem oraz „kto godny jest życia, a kto może być poświęcany na ołtarzu innych perspektyw”.

Myśli te Benedykt XVI rozwijał podczas spotkania z młodymi naukowcami. Wyraził żal, że najwyżej ceni się te kierunki badań, które są nastawione na użyteczność, a po drodze gubi się tradycyjne uniwersyteckie nastawienie na odkrywanie całościowej prawdy o człowieku. Tymczasem, kiedy w nauce zakróluje pragmatyzm, a człowiek będzie postrzegany wyłącznie jako konsument, „może dojść do dramatycznych strat: od nadużywania nauki pozbawionej ograniczeń — poza samą sobą — aż do politycznego totalitaryzmu”. Prawdę odkrywa człowiek całym sobą, tj. inteligencją, miłością, rozumem i wiarą — wskazał Papież. Postęp nie jest możliwy, jeśli na drodze do niego zapomnimy o miłości; nie da się też czegoś pokochać, jeśli wykluczymy kryterium racjonalności. Przy tym prawda „zawsze przewyższa nasze cele, możemy jej poszukiwać i przybliżać się do niej, jednakże nie możemy jej posiadać w pełni — to raczej ona nas posiada i nas motywuje”.

W przemówieniu przygotowanym na modlitewne czuwanie z młodzieżą, niewygłoszonym z powodu załamania pogody, Papież wzywał podobnie: „nie dostosowujcie się do czegoś, co jest mniejsze od Prawdy i Miłości, nie dostosowujcie się do kogoś, kto jest mniejszy od Chrystusa”.

W rozważaniach po Drodze Krzyżowej Benedykt XVI, zastanawiając się, w jaki sposób człowiek może odpowiedzieć na bezinteresowną miłość Boga, powiedział, że „męka Chrystusa skłania nas do wzięcia na swe barki cierpienia świata”. Człowiek wierzący stanie się w ten sposób znakiem nadziei i zbawienia dla tych, którym źle się wiedzie. Trudności swoich czasów nie trzeba się bać — zauważył w przemówieniu do kleryków — bo Bóg zawsze daje potrzebną łaskę do ich „przyjęcia i przezwyciężenia”.

W przemowach podczas ŚDM Papież przywołał i rozwinął wątki, które poruszył już jako ksiądz w 1967 r. we „Wprowadzeniu w chrześcijaństwo”. W jednym z najważniejszym swych dzieł pisał o wierze jako przyjęciu prymatu tego, co niewidzialne, nad tym, co widzialne; to pierwsze jest wręcz bardziej rzeczywiste niż drugie. Celem wiary nie jest zaś stabilizacja na sposób światowy, ponieważ jej przyjęcie wiąże się z nieustannym napięciem wobec tego, co proponuje współczesność.

www.opoka.org.pl
Maciej Müller