Już za 40 dni Wielkanoc!

Już za 40 dni Wielkanoc!

Byle tylko być pięknym, młodym, pachnącym, pociągającym. Byle tylko dobrze wypaść, byle tylko zatrzymać czas. A tu nagle bach, popiół na to wszystko. Czyż nie jest to cudowne? Poważni panowie, poważne panie, zacni prałaci, starzy, młodzi, ci w kwiecie wieku, wszyscy – ze śmieszną szarą plamą z popiołu na czole. Wreszcie, choć przez chwilę, jak dzieci.


Sypaniu popiołem towarzyszą słowa: „Pamiętaj, człowiecze, żeś z prochu powstał i w proch się obrócisz”. Jak to dobrze, że Kościół ma odwagę przypominać nam prawdę o śmierci, o przemijaniu, kruchości, tymczasowości naszych planów, osiągnięć, sukcesów czy klęsk. Jakie to wyzwalające uczucie – zobaczyć marność wielu spraw, za którymi gonimy! Jak dobrze zatrzymać się w biegu, odpocząć. Przy posypaniu popiołem możemy usłyszeć też inne słowa: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.


Popiół jest także symbolem pokuty, skruchy, żalu za grzech, uznania prawdy o swojej mizernej duchowej kondycji. W obliczu prawdy o przemijaniu i o grzeszności nie muszę wpadać w rozpacz, mogę wpaść w Boga. „Wstanę i pójdę do mojego Ojca” – mogę powtórzyć za synem marnotrawnym. Z Chrystusem mogę zmartwychwstać. To jest serce Ewangelii, to jest sedno wielkanocnego czasu pokuty. Tak, WIELKANOCNEGO! Wielki Post to droga przez Krzyż do Zmartwychwstania. To droga nadziei. A nadzieja jest ostatecznie tylko w Bogu. Wszystko inne jest prochem.


Pamiętam tekst ks. Wojtka Drozdowicza sprzed roku. Łaził za mną cały Wielki Post. „Całe moje życie zostało doszczętnie skomercjalizowane. Z normalnych okresów został mi tylko Wielki Post. Wielki Post to jest moje Westerplatte, ostatni przyczółek. Czekam na Środę Popielcową jak zgłodniały pies”. Jezu! Właśnie tak. Żeby mi się tylko wreszcie udało. Wyłączyć grające pudła, pogasić ekrany. Odnaleźć chwilę przed Bogiem, pod krzyżem, przed tabernakulum, na kolanach, w ciszy. Zmówić w skupieniu choć jedno „Ojcze nasz” i „Zdrowaś”. Otworzyć Biblię. Zobaczyć człowieka w ludziach. Wziąć głębszy oddech. Dojść z sobą do ładu. Żeby tylko mi się wreszcie udało.

ks. Tomasz Jaklewicz
www.goscniedzielny.wiara.pl