Markotny Wiesław

Markotny Wiesław

– I się spalił.
– Nie! Odbił się od framugi i spadł.
– Rozbijając się?
– Otóż nie! Stał tam wóz strażacki. Z plandeką. Trafił w to, odbił się i
znowu wskoczył do okna.
– Zginął?
– Nie. Spadł, odbił się znów od tej gumy i wleciał do mieszkania!
– Ale numer! To jak ten Benek zginął?!
– Zastrzelili go, bo ich zaczął wkurzać.