Cóż to działo się w czwartek?

Cóż to działo się w czwartek?

Na te pytania i na wiele innych staramy się „odpowiedzieć” na spotkaniach dla studentów i młodzieży pracującej. W ubiegły czwartek w ramach spotkania ze Słowem Bożym rozważaliśmy fragment Ewangelii Św. Łukasza (Łk 18,1-17). W owym fragmencie Jezus opowiada nam przypowieść, aby pouczyć, że zawsze powinniśmy się modlić i w modlitwie nie ustawać. Na analizę całego fragmentu najzwyczajniej nie wystarczyło czasu – dyskusja okazała się bardzo ożywiona – wiele pytań, wiele interpretacji, wiele uwag. Skupiliśmy się na pierwszych wersach 18 rozdziału Ewangelii (Łk 18, 1-8), gdyż one najbardziej nas zaciekawiły. Oto Jezus ukazuje nam żyjącego w mieście sędziego, „który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. 3 W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” 4 Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, 5 to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie”».” (Łk 18,1-5). Sędzia egoista, wykazujący zdecydowanie brak empatii, głuchy na wołanie ubogiej wdowy. Chrystus nazywa go niesprawiedliwym i takim właśnie on jest – Boga się nie boi i nie liczy się z ludźmi. Czy i my możemy przyrównać się do niego? Zdecydowanie tak – możemy. Mamy swoje wady, czułe punkty, zagrożenia; dręczą nas lęki, niezdolność nawiązywania relacji; cechuje nas również bezbożność, grzeszność, słabość, skłonność do pójścia za najniższymi instynktami – jednym słowem drzemie w nas potencjalny, „niesprawiedliwy sędzia”. Uboga wdowa dobrze wie jaki sędzia jest. Postanawia zachować się tak by mimo wszystko pomógł jej i obronił. Nieustannie nachodzi sędziego, naprzykrzając się mu. Jej upór i cierpliwość wystarcza, by została wysłuchana. Dla świętego śpokoju sędzia pomaga wdowie. Czy w takim razie wolno nam również przyrównać wdowę do Boga? My jako egoistyczni, niesprawiedliwi sędziowie – nieczuli, grzeszni, słabi „atakowani” przez Boga, który „dobija się” do nas – nawołuje, prowokuje do tego abyśmy zmienili zdanie a zarazem znienili siebie, nawrócili się. Przecież Bóg w swej doskonałości jest również cierpliwy – jednak cierpliwość nie przejawia się poprzez bierność. Bóg nie czeka biernie – nawołuje, daje znaki i pełen miłości jak dobry ojciec czeka aż Jego dziecko zreflektuje się i zwróci się do Niego. Wdowa nie ustała w wołaniu (w modlitwie) i została wysłuchana. Ile razy my rezygnujemy z naszego „wołania” tłumacząc się i usprawiedliwiając na wiele sposobów? Czyż nie posiadamy na tyle wystarczająco wiary i woli by wytrwać w modlitwie? Dlaczego tak często zniechęcamy się? Przecież Jezus nas zapewnia w dalszym fragmencie: „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? 8 Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę.” (Łk 18,7-8). Jakże wiele nadziei dają słowa Pana – cóż więcej potrzeba ponad zapewnienie Zbawiciela!? Owszem ktoś zapyta zatem dlaczego gdy się modlimy to nie otrzymujemy tego o co prosimy od razu, na zawołanie? Odpowiedź jest prosta i znaleźć ją można w Księdze Izajasza: „Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami -wyrocznia Pana.” (Iz 55,8). Pan nie będzie zwlekał z naszymi sprawami – wysłuchuje je w każdej chwili, więc ufni i pełni wiary prośmy – a będzie nam dane,szukajmy – a znajdziemy, kołaczmy – a otworzą nam. (Mt 7, 7). – wszystko w swoim czasie, wyznaczonym przez Pana, jeżeli będzie taka Jego wola. Na koniec przypowieści Pan zadaje pytanie każdemu z nas: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18,8) Czy znajdzie?