O teściowych – żarty na bok!

O teściowych – żarty na bok!

Na poważnie, to temat w równym stopniu dotyczył i teściów, i rodziców, bo rozważaliśmy problemy, wyzwania i radości związane z naszymi małżeństwami i relacjami z rodzicami. Doświadczenia mamy bardzo różne i w bardzo różny sposób weszliśmy w relacje z rodzicami naszych współmałżonków i w różny sposób wnieśliśmy doświadczenia naszego dzieciństwa i dorastania w nowe rodziny. Obserwowaliśmy, jak tworząc nasze małżeństwa wzbogacamy je tradycją dwóch rodów i jak złożone bywają stosunki pomiędzy dorosłymi dziećmi i ich rodzicami. Rozmawialiśmy o praktycznej realizacji bezpośrednich i wyraźnych nauk zawartych w Piśmie Świętym, jak „opuści człowiek ojca swego i matkę swoją” przy jednoczesnym zachowaniu przykazania „czcij ojca swego i matkę swoją”.

Gdy sprawa wydawała się już dość dobrze wyjaśniona, znienacka pojawił się temat ściśle związany z teściami, ale o wiele bardziej niepokojący. Powoli, z kąta przytulnego pokoju, zaczęła wypełzać podstępna myśl, że w przyszłości, którą niemal daje się ogarnąć myślą, każdemu z nas grozi niebezpieczeństwo… zostania teściową lub teściem. W dodatku ryzyko jest bezpośrednio skorelowane (temat statystyki poruszany był szerzej przy okazji skarpetek nie do pary) z intensywnością błogosławieństwa, którym dla nas są, podobno, nasze dzieci. Przed całkowitym przygnębieniem związanym z tym odkryciem uratować nas mogło tylko rewelacyjne ciasto przygotowane przez Zuzę. Tu również można doszukiwać się proporcji między poziomem szoku wynikającego ze świadomości dorastania dzieci i liczbą dokładek przepysznego ciacha. Z tą słodką pociechą możliwe było rozważenie naszych obowiązków związanych z przygotowaniem maluchów do dorosłości, naszą odpowiedzialnością oraz wsparciem wynikającym z nauki Kościoła.

Na sam koniec spotkania i w kontekście nauki, zaczepiliśmy o temat obowiązku szkolnego, który potrafi być zmorą nie tylko dzieci, ale również niektórych księży. Tym ostatnim życzyliśmy dużo zdrowia i odwagi, serdecznie dziękując za gościnę.