Porzucona niegdyś przez matkę nastolatka miała ogromne kłopoty z zaakceptowaniem rodziny, którą, notabene po wielu żmudnych poszukiwaniach, odnalazła.
Nie potrafiła pokochać swojej matki, ponieważ zawsze ilekroć chciała to uczucie wyrazić słowem lub nawet czynem, pojawiała się nienawiść, złość i wszelkiego rodzaju uprzedzenia. Pojawiało się także uczucie buntu wobec Pana Boga, którego młoda dziewczyna obarczała odpowiedzialnością za to, co się stało…
Aby sobie pomóc, udała się do znanego psychologa, prosząc o pomoc, a najlepiej o jakieś lekarstwo albo nawet zastrzyk.
Psycholog jej odpowiedział:
– Nie proś mnie o siłę, abyś się mogła zmuszać. Poproś mnie najpierw o miłość, abyś umiała kochać. I swojego Boga, i swoich rodziców, i swoich nowych braci. Bo jeśli będziesz kochała trochę więcej, będziesz cierpiała o wiele mniej.
A jeślibyś zdecydowała się pokochać ich wszystkich jeszcze więcej, to z twojego cierpienia wytryśnie radość, a wraz z nią życie.
ks. Zdzisław Wdziekoński